wtorek, 15 września 2015

Płyń po morzach i oceanach... albo lepiej nie :)

Kto pamięta, ten pamięta, że w profilu Flondry Moniki jest wzmianka o jej eko-tratwie z butelek, która powstaje w gościnnej sypialni. Otóż póki co powstał prototyp na małą skalę. Genialny wprost. Wielkie, uroczyste wodowanie odbyło się 18 lipca na Dolnym Mieście (dla niewtajemniczonych - to jedna ze starych dzielnic Gdańska) przy Śluzie Kamiennej, ul. Dobra. Wrzucam fotkę sat, żebyście wiedzieli, o czym mowa.

Bastiony i Opływ Motławy, Dolne Miasto

Te zygzaki to Opływ Motławy - dawna fosa miejska - a wystające zielone kawałki to bastiony, fortyfikacje broniące niegdyś miasta. Wszystko razem tworzy chyba najbardziej malowniczy gdański park. Tam jest naprawdę fajnie. Zabytkowa śluza działa - niegdyś stanowiła element fortyfikacji i umożliwiała utopienie wroga, gdyby opanował przedmieścia, a dziś chroni Żuławy przed tzw. cofką, czyli wodą wtłaczaną przez wiatr z Zatoki Gdańskiej do Motławy. Wiem, skomplikowane to i mało ważne. Istotne jest, że mniej więcej co pół godziny śluza się otwiera, by przepuścić wodniaków z klubu kajakowego Żabi Kruk. Fajne nazwy, nie? Całkiem niedaleko Żabiego Kruku jest też ulica Kocurki, ale to już inna bajka. Wracamy do tematu. Czerwone kółko to oczywiście miejsce naszych wygibasów.

Podążając na spotkanie natrafiłam na taki oto widok:

Recyklingowa eko-łódka w drodze

Łódki nie widziałam wcześniej i nie od razu zorientowałam się, że idący przede mną wielki kondom to Monika. Andżelikę, towarzyszącą jej koleżankę, znałam tylko ze słyszenia - ekipę poznałam po psie :) A potem było już coraz weselej.

Wodowanie eko-łódki

Jednostka okazała się zadziwiająco wygodna, stabilna i miła z pyszczka (widzicie niedźwiadka polarnego?) Jedynym słabym punktem był pagaj z kija od szczotki i z deski do krojenia, ale o nim za chwilę. 

Testy eko łódki

Monika zrobiła kilka rundek w towarzystwie Miśki, która uwielbia się taplać, a potem to już posz-ło...

Eko łódka - testów ciąg dalszy :)

W końcu postanowiła przetestować swoje dzieło bardziej ekstremalnie.


Eko łódka - wygłupy Flondry 2
Eko łódka - wygłupy Flondry 2
Eko łódka - wygłupy Flondry 2

No. Na szczęście był sakramencki upał i mokre ciuchy na nikim nie zrobiły wrażenia. Nie licząc kilku panów, którzy zatrzymywali się, by podziwiać miss mokrego podkoszulka ;) 

Eko łódka - miss mokrego podkoszulka

Oczywiście ja też musiałam spróbować...

Eko łódka - Flondra 1 suszy zęby


I było bardzo przyjemnie, dopóki nie rozległ się zgrzyt otwieranej śluzy. Wybaczcie brak zdjęć z ciągu dalszego, ale byłyśmy zajęte czym innym.
- Monia, złap mnie, bo mnie ściąga.
- Nie, cicho, uśmiech!
- Monia, do cholery, ja mówię serio, nie dam rady wrócić.
- Ciiicho, spokojnie...
Dopiero kiedy zaczęłam rzucać mięsem, Monika zorientowała się, że nie udaję. Kiedy bowiem otwiera się śluza, silny prąd zaczyna wsysać wodę z Opływu do miasta. I tu dochodzimy do pagaja. Gdybym miała porządne wiosło, pewnie mogłabym zawalczyć, ale pagaj z deski do krojenia od początku nie był zbyt skuteczny, a na dodatek po akcjach Flondry 2 zdążył się już mocno obluzować.

Monia ruszyła na ratunek z aparatem w dłoni, ale szybko straciła grunt, bo w korycie samej rzeki, tuż przy śluzie, jest głęboko. Po nogach smyrają tylko wodorosty. Wyobraźcie sobie dwie spanikowane laski - jedna na plastikowych baniakach, wiosłująca kijem od szczotki, druga uczepiona "łódki" usiłuje płynąć, jednocześnie trzymając aparat nad głową. Boki zrywać.

Panika może na wyrost, bo gdybym po prostu dała się znieść, wylądowałabym spokojnie przy brzegu za śluzą... albo nie. Kto był w Gdańsku, na pewno widział Motławę w centrum starego miasta - tak, to ta głęboka, straszna rzeka, po której pływają statki. Wygląda to tak jak na fotce poniżej. To zdjęcie z wycieczki Moni z dwiema koleżankami i ich suczką Eko (oczywiście wszyscy w kapokach, łącznie z psem - nigdy o nich nie zapominajcie). Panika nie była więc tak całkiem nie na miejscu, bo znaleźć się tam na monikowej łódce, bez wiosła i kamizelki... lepiej nie myśleć.

Sołdek, Motława i wyprawa kajakowa

Po jakichś 30 sekundach zorientowałam się, że nie dajemy rady. Wyrwałam Monice aparat, wsadziłam w zęby i chlupnęłam do wody. We dwie jakoś wypchnęłyśmy łódkę z głównego nurtu i złapałyśmy grunt. Uff.

Czy to koniec? A skąd, przecież Flondry nie mogą się normalnie, spokojnie topić. Całej akcji przyglądała się Pani w kajaczku, w towarzystwie dwóch małych córeczek. Kiedy się ma kajak i wiosła, to naprawdę przyjemne, bezpieczne miejsce... Cholerka, czy ta kobieta była w jakiejś innej rzeczywistości? Z początku byłam wściekła, że nam nie pomogła - chyba wzięła tę szamotaninę za niezłą zabawę... Ale nagle zorientowałam się, że Pani ma bardzo smutną minę, a dziewczynki są zapłakane.

Kiedy podeszłam do kajaka (tak, trzy metry od miejsca naszej niechybnej śmierci woda była do pasa) okazało się, że na dnie leży pół- czy może raczej ćwierćżywy gołąbek. Załoga wyłowiła go z wody i nie miała pojęcia, jak ratować. Dziewczynki chlipały, więc zaczęłam je uspokajać - obiecałam zabrać gołąbka i znaleźć dla niego pomoc, i że wszystko będzie dobrze, bo tamta dziewczyna to pielęgniarka i zna się na ptakach. W tym momencie podeszła do nas Monia, Pielęgniarka Znająca Się Na Ptakach, i:
- O kurwa, on nie przeżyje. - Wyobraźcie sobie reakcję dzieci :D

Jakoś odkręciłam sytuację i przejęłyśmy topielca; Andżelika, bardzo obrotna osoba, zadzwoniła do straży miejskiej. Obiecali kogoś przysłać, a póki co gołąbek pozostał pod naszą opieką. Trzeba było tylko pilnować, żeby nie rozdeptała go Miśka, z właściwą sobie nonszalancją spacerująca po naszym piknikowym kocu (już na samym początku wdepnęła we wszystko, łącznie z winogronami). Gołąbkowi z każdą chwilą robiło się lepiej i kiedy przyjechał pan z "odpowiednich służb" z tekturowym pudełkiem, ptaszek już się nieźle gramolił i swobodnie oddychał.

Ratujemy gołąbka

W końcu rozeszłyśmy się do domów. Monika z Andżeliką zabrały jednostkę pływającą i ruszyły pieszo, a ja poszłam na autobus. W kompletnie mokrych ciuchach :D

2 komentarze:

  1. Łódkę i jej znakomitą konstruktorkę poznałam wcześniej, ale nie wiedziałam, że takie super przygody były związane z jej pierwszym rejsem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie ostatnim, Pani Anno, znając Flondrę 2 w przyszłym roku wyskoczy z katamaranem :D

      Usuń

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.