wtorek, 7 października 2014

flONdra - reaktywacja

Temperatura powietrza: 16°C, temperatura wody: 12°C. 

Witajcie po lecie – flONdra’s back allright!

Zimna Flondra morsuje
Następnym razem bierzemy zooma.
Dziwna sprawa z tym morsowaniem: przez wszystkie ciepłe miesiące byłam przekonana, że do tego nie wrócę. Owszem, latem pluskałam się w Bałtyku i kaszubskich jeziorach, w dziki upał zdarzało mi się wziąć zimny prysznic, ale kiedy temperatura na dworze spadała poniżej 20 stopni, ciarki mnie przechodziły na samą myśl, że miałabym wejść do wody. To, co wyczyniałyśmy zimą z Flondrą 2, wydawało mi się jakimś mocno pojechanym snem – jakby robiła to jakaś całkiem inna ryba, hehe. Moczyć tyłek w wodzie o temperaturze 6 stopni? Przy temperaturze powietrza poniżej zera?

Zimna Flondra morsuje
flONdrze ucięło płetwy :)
Na drugim planie dowód, że to nie jest środek lata.
Dlatego mocno się zdziwiłam we wrześniu. Zaczęło się robić chłodniej i natychmiast zachciało mi się do wody. Chyba jednak nie jestem normalna – albo po prostu nurzanie się w Bałtyku spełnia w moim życiu jakąś całkiem inną rolę niż w przypadku statystycznego Ziemianina. Kiedy tylko zimna woda uszczypnęła mnie w tyłek, przypomniałam sobie, jaki to fun, ile daje energii, jak świetnie chroni przed zimowym dołkiem, nawet kiedy za oknem bura plucha. 

Zimna Flondra morsuje
- Ja naprawdę mam się zanurzyć?



No właśnie. Ostatnia zima była wyjątkowo bura, a więc i łagodna, co pozwoliło nam w miarę bezboleśnie nauczyć się morsowania, na spokojnie dobrać sprzęt, wypraktykować przebieranie na mrozie – ogarnąć wszystkie szczegóły techniczne, dzięki którym cała ta impreza, mimo braku typowego morsowego zaplecza, nie zmienia się w straceńczą misję. W tym sezonie planuję doszlifować temat, czyli nauczyć się siedzieć w wodzie nieco dłużej niż 2-3 minuty. Ha. 

Zimna Flondra - budka Quechua
Rozjarzona micha mówi sama za siebie.
A najważniejszy i najfajniejszy news jest taki, że dołączyła do nas Flondra 3 :) Jeszcze nie wie, czy da radę flondrować zimą, ale przecież ja też tego nie wiedziałam, kiedy zaczynałam pisać tego bloga. I pierwsze pluski też wykonałam o tej porze roku. Swoją pierwszą „zimną” kąpielą uczciłam zeszłoroczne przesilenie jesienne, tak z czystej ciekawości, jak to jest. W tym roku całkiem niechcący zainaugurowałam sezon jednocześnie z trójmiejskimi Morsami – choć w zupełnie innym miejscu, bo ich inauguracje, zakończenia, święta i nowe roki to masowe spędy z telewizją, na co ja zupełnie nie mam ochoty. Przecież dlatego założyłam klub Zimne Flondry z 3miasta :) Bez sensu, że nie było z nami F2 – moja wina, dałam ciała, biję się w piersi (aua) – następnym razem się uda. Prezeska ze mnie jak z kociej dupy trąba. 

Chyba tylko pies nie jest z Decathlonu ;)
Tylko psu było jakoś tak... za niebiesko.
Ale dość dygresji : Flonda 3 dzielnie wykąpała się w wodzie zimniejszej od kranówy i jej się podobało – to dla mnie największa radocha, że przez ostatni rok ja i F2, świecąc dobrym przykładem, a czasem i gołym tyłkiem, przekonałyśmy choć jedną osobę, żeby spróbowała MORSOWANIA! Jestem z niej bardzo dumna. Ona z siebie zresztą też. 

PS. Narybek vel Kinomanka, pamiętam też o Tobie i Twojej lodowej drodze do chwały, ale Ciebie nie trzeba było przekonywać, sama chciałaś ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.