środa, 22 października 2014

Flondra brodząca


rządek łabędzi

Żałuj, Flondro Druga, że Cię z nami nie było. Myśmy też żałowały, bo było pięknie. Mimo szumnych zapowiedzi nie pojechałyśmy na grzyby, tylko w pewne magiczne miejsce nad Zatoką Pucką, które już się w tym blogu pojawiało i które na pewno znasz. Pytanie konkursowe dla Ciebie: gdzie to jest? Nagroda główna i jedyna: morsowanie w sobotę - jeden z pierwszych porządnie zimnych dni tej jesieni :D



Z początku pogoda nie była jakoś specjalnie powalająca, ale dla Flonder nie ma złej pogody. Poza tym nigdy nie wiadomo, czy nie wyjdzie słoneczko... i wtedy nagle z przyjemnego wypadu za miasto robi się jedna z fajniejszych wycieczek w roku. Całkiem niechcący. 

Zatoka Pucka, wodorosty
Zatoka Pucka podczas odpływu (nie tylko zresztą) to niesamowite miejsce - ale tylko dla tych, co potrafią patrzeć. Przeciętny spacerowicz, których na szczęście dociera tutaj niewielu, zobaczy niemiłosiernie cuchnący, błotnisty, zawalony wodorostami brzeg. Mało kto ma dość samozaparcia, by dotrzeć do kolonii jaskółek brzegówek - tej niedzieli już ich zresztą nie było. Rowerzyści zwykle śmigają górą klifu, bo dołem się po prostu nie da.
Ale ci, którzy zapuszczą się kawałek od zejścia ze szlaku turystycznego i zaczną się rozglądać, nie pożałują. 

Czaple siwe były trzy, napstrykałam się ich co niemiara, ale oczywiście tylko jeden pstryk nadaje się do pokazania ludziom. Nie szkodzi, reszta została na własny użytek w zimowe wieczory :) 

I am Metathrone
Łabędzi na wodzie całe stada. Łabędzie to nuda, ot, kaczki z pretensjami, ale że światło było ładne, tłukłam na oślep (w wizjerze mojego soniacza nie widać zbyt wiele) i wytłukłam kilkadziesiąt śmieci. Ale kiedy przy wywoływaniu zobaczyłam toto, wybuchnęłam śmiechem. 

- JAM JEST METATRON! - Kto pamięta film Dogma? :)


sercówka pospolita

Kiedy nos już trochę przywyknie do jodowego smrodu gnijących wodorostów, można zacząć się przyglądać uważniej, co siedzi w błotku. Choćby taka sercówka pospolita. Są też omułki jadalne, których osobiście nie widziałam nawet na talerzu - widziałam za to z daleka dwóch panów, którzy pracowicie "pozyskiwali" je do wiaderek w chronionym obszarze Natura 2000. 
Raczyniec jadalny, krab brzegowy
Wiedzieliście, że w Bałtyku żyją kraby? A żyją, i to podobno aż trzy gatunki. Ten martwy kolega to najprawdopodobniej krab brzegowy i chyba nie znalazł się tu przypadkiem - o przypadek mogłam jeszcze podejrzewać pierwszego, którego cyknęłam parę lat wstecz, ale teraz wiem, że one tam po prostu SĄ.



A oto błotko w pełnej krasie, przyozdobione łabędzim puchem. Kto by chciał się zapuszczać w takie miejsce? I po co?




No cóż, znam jedną taką. Nie wiem, co mi kazało zabrać na grzyby strój kąpielowy i neoprenowe buty, ale jak widać sprzęt się przydał. Dla jasności: grzybów nie znalazłam. Znalazłam różne inne cuda.





meduza, chełbia

A choćby taki mały klejnot :) Rzadko ma się okazję podziwiać tak dużą - i żywą! - chełbię, w wodzie, nie rozplaskaną na piachu. Naprawdę była spora. Nie zmieściłaby mi się na dłoniach, gdybym była wredna i chciała ją łapać. Na tej wycieczce wreszcie zrozumiałam, dlaczego ekologom tak zależy na tej cholernej Zatoce Puckiej.

Marsz Śledzia jest be
Gwoli sprawiedliwości muszę przyznać, że zrozumiałam także ideę Marszu Śledzia. Kiedy się już wejdzie do tej wody, to by się tak szło, i szło, i szło... To zdjęcie zrobiłam jakieś 50 metrów od brzegu. Żeby się zanurzyć, musiałabym usiąść w tych wodorostach. Wracając do Marszu Śledzia: idea fajna, ale jestem jednak po stronie ekologów - powiedział Kali, prezentując zdjęcie własnych krzywych gir depczących przyrodę :)

Kiedy ja uczyłam jamochłony zasad ludzkiej etyki, Aga konwersowała z motylkami. Biedna rusałka pawik nie miała co szamać, więc dała się nabrać na fioletowy plecak. Kurde, nie miałyśmy dla niej nawet pół cukiereczka.




Aga w końcu dała się przekonać, że woda jest cudowna - całe 13 stopni - i poszła zażyć przechadzki z Pieską. Nie żałowała. Pieska też nie. Trochę potem śmierdziała w samochodzie (Pieska, oczywiście) ale co tam, ważne, że wszyscy wrócili z wycieczki szczęśliwi :)



Nie tylko my korzystałyśmy z pogody i Zatoki. Państwo byli dzielniejsi od nas, bo taplali się boso. Pozwolili sobie zrobić zdjęcie i wybuchnęli śmiechem, kiedy im wyjaśniłam, że prowadzę bloga o morsowaniu. Rzeczywiście, ta wycieczka z morsowaniem nie miała wiele wspólnego :)



A na sam koniec trochę smutny akcent - klucz do zimy. W czwartek ma padać śnieg. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.