niedziela, 23 lutego 2014

Luty czyli wiosna

Flondra w ten weekend nie flondorwała. Co nie znaczy, że siedziała bezczynnie. Byłoby to dość trudne w taką pogodę. Ptaszęta ćwierkają, na gałązkach widać bazie, rowerzyści wylegli stadami na drogi - jednym słowem, wiosna. Z tego, co mówią znajomi, wszystkich nosi jak głupie.

Flondra z Agą wybrały się na wycieczkę do rezerwatu Ptasi Raj na Górkach Wschodnich. Bardzo chciałyśmy zobaczyć żurawie, które drą się w niebie od ładnych paru dni. Liczyłyśmy, że te piękne ptaki przysiadły gdzieś może, by odsapnąć przed zaokrętowaniem na prom do Szwecji. No i nie przeliczyłyśmy się :) 

Śliczne, prawda? 

A tak serio to droga do rezerwatu była dużo ładniejsza i ciekawsza niż sam rezerwat, pstryknęłyśmy dzięcioła, a nawet zaliczyłyśmy spotkanie z prawdziwą, żywą sarną, i to z całkiem bliska. Musicie uwierzyć na słowo, zdjęć nie wstawiam, chociaż wyszły fajne, bo to nie jest blog o sarnach i dzięciołach, tylko o rybach. A przynajmniej tematach okołomorskich. Chwała wam, ptaszki śpiewające, ale, jak to się za młodu wyło przy gitarze, z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem, na nim, na odyńcu galopujmy dalej. Na plażę. Tym razem tylko popatrzeć, jak się bawią inni. 

Na przykład tak. 

I owak. 

Aura była taka, że aż się prosiło o rekina, który by tych panów przegryzł na pół. Oczywiście tylko tak na żarty, i to wszytko bezkrwawo, brawo, brawo, i to wszytko złociście i nikogo nie boli, gloria gloria in excelsis soli. Dżizas, to chyba rzeczywiście wiosna, teraz będę musiała posłuchać SDM-a. Źle. 

No ale mniejsza. Ludzie bawili się również tak. 


I niby się wydaje, że łatwo zrobić taką fotkę, ale mówię Wam, że wcale nie, bo tuż poza kadrem jest z pięćdziesiąt osób grzebiących w piachu, turlających się po piachu, robiących zdjęcia piachu, otrzepujących się z piachu i zaśmiecających piach. Ach. Jest więc kolejna butelka do kolekcji.

Żeby było bardziej marynistycznie, 
można poudawać, że w środku był list.

Nie pomyślcie sobie, że widzę na świecie same paskudztwa. Na całe szczęście na plaży jest mnóstwo ślicznych rzeczy, które pozwalają się trochę odrtuć od wszechobecnego śmieciowiska. Mogłabym godzinami grzebać w kamyczkach i muszelkach, dzięki Ci, Bałtyku, za twoje skarby. Takie drobiażdżki przypominają mi za każdym razem, dlaczego wyprowadziłam się nad morze. 


I jeszcze jeden dowód nadciągającej wiosny. Choć wygląda to całkiem niewinnie, państwu należą się brawa za gorącą krew. Nie, nie mam na myśli nic zdrożnego. Po prostu my też próbowałyśmy posiedzieć na tym ozłoconym słońcem piasku i szybko nam się przypomniało, że jednak jest luty. Cóż, może jesteśmy stare. A może po prostu nie miałyśmy piwa. 

Desperados.

No dobra, niech już posłucham tej Glorii, bo mi teraz spokoju nie da. Nie śmiejcie się, ja też kiedyś byłam mała. W sumie bardzo wiosenna piosenka :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.