niedziela, 2 lutego 2014

Znienacka, bladym świtem...

Wybacz, Flondro Druga, że Cię nie powiadomiłyśmy o arktycznej wyprawie, ale w ogóle jej nie planowałyśmy, a pora była wczesna. Aga, która wstała dziś smutna, zadzwoniła i stwierdziła: Smutna jestem, jedziemy na plażę. Nie miałam nic przeciwko, bo i mnie męczyły nad ranem złe sny. Więc pojechałyśmy.

Smutki minęły jak ręką odjął - a dlaczego, popatrzcie sami :)

Na plaży przywitało nas stado morsów. 

A potem odkryłyśmy, że da się wejść na Kawałek Plaży, Który Zwykle Nie Istnieje.

Morze cofnęło się, wystraszone na widok Zębisk Pani Zimy...

...i jej Kłujących Koronek.

O dziwo, Pani Zima też bała się Morza, bo kończyła się równiutko z morskim brzegiem. Liczyłam na lodową kaszę, a zastałam to:
Podobno gdzieś w Trójmieście zamarzła jakaś Zatoka Gdańska...? 
Piszą o tym w ogólnopolskich mediach. Nas chyba teleportowało nad jakąś inną zatokę. 

W tej surrealistycznej scenerii nawet budka chciała sama iść na spacer. 
Konieczne było surrealistyczne mocowanie.  

Pańcia pobiegła w siną dal...

Więc trzeba przypilnować budki, żeby jej nie osikały lodowe krasnoludki. 

- Głupie krówsko, wlazło w morze i wszystko się przechyliło - powiedział zniesmaczony łabędź. 

Przebywanie w tak bajkowym krajobrazie jest niebezpieczne. Można zacząć znikać...

Daliście się wkręcić? Tak naprawdę to styropian. 

2 komentarze:

  1. spoko:) bylam po nocnej zmianie, pewnie i tak nie dalabym rady, ale morsy wypasione:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tego się bałam - że Cię obudzimy po nocnej szychcie :)

      Usuń

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.