poniedziałek, 9 grudnia 2013

Uwaga, morświn

Ktoś jeszcze pamięta mój post o tym, jak nie zostałam foczką? Ciągle nie zostałam – przecież jestem Flondrą, więc tablica informacyjno-ostrzegawcza na plaży w Sobieszewie przy ulicy Falowej z pewnością nie dotyczyła mnie. Na odwrocie informacji o foce widnieje informacja o morświnie, ale zupełnie nie zgadza się z rzeczywistością. Jak sama nazwa wskazuje, morświn to skrzyżowanie morsa i świnki, i właśnie takie stworzenie miałyśmy okazję zaobserwować w niedzielę.

Najpierw jednak o rzeczonej niedzieli i – nieskromnie – o sobie. Zarzekałam się, że nie mam czasu, że robota, że postałam na balkonie i wystarczy, ale jakżeż mogłam odpuścić sobie pierwszy mróz, pierwszy śnieg, pierwszy sztorm, a przy okazji pierwsze promienie słoneczka od dłuższego czasu? Robota nie zając, postanowiłam więc skorzystać ze swoich własnych mądrych rad i za wszelką cenę znaleźć czas na sport.

Nie żałuję. Tak obłędnie pięknie na plaży nie było już dawno. Niskie słońce, lekki mrozek, dzikie bałwany (mam na myśli duże fale) i kawał ślicznej, szerokiej plaży, choć może nie tak bezludnej, jak byśmy sobie z Agą życzyły, bo, o dziwo, Sobieszewo jest pełne turystów, którzy wylegli podziwiać zjawiska przeróżne. W tym i mnie. (Tutaj ukłony dla Pani w długim, brązowym płaszczu, która obejrzała mnie sobie od początku do końca, niemniej z przyzwoitej odległości, bez nachalstwa i zdaje się, że bez uprawiania audiowizualnego piractwa. Chyba że miała jakieś urządzenia rejestrujące w oczach).

Próbka tutaj,

i tutaj,

i tutaj.


Sun of Jamaica...

Jak to się mówi po kąpieli? Woda była obłędna. Zimna jak piorun – nie tylko woda zresztą – ale przepiękna. Dawno nie widziałam tak wysokich fal, a już chyba nigdy się w takich nie kąpałam. W tym miejscu przepraszam za marną jakość fotek: miał być porządny film, okazało się jednak, że kamerka marki Panasonic bardzo opornie dogaduje się z moim kompem, konwersja na AVI jest o dupę rozbić i udało mi się z tego wykrzesać tylko parę zrzutów z ekranu.


A od strony fizjologicznej? Było świetnie i nawet długo jak na mnie (tak ze 4 minuty chyba), chociaż po raz pierwszy doświadczyłam sławetnych zgrabiałych paluchów, które bardzo utrudniają przebieranie. Popełniłam też błąd, taki, mianowicie, że zostawiłam buty na mrozie i po ich ubraniu zamroziłam sobie stópki (musiałam ostro poskakać, żeby rozgrzać palce). Pytacie, gdzie miałam zostawić buty, jeśli nie na mrozie? A w budce, w której na słoneczku zrobiło się przyjemnie ciepło. Przebieranie w takich warunkach naprawdę komfortowe, tym bardziej, że nie zapomniałam o karimacie pod tyłek. F2, wypróbujesz sobie następnym razem J

Przy różnicy temperatur na korzyść wody (powietrze -2, woda +6,5) naprawdę dzieje się magia: po chwili biegania po mrozie wchodzi się do ciepłego. Na długo to nie wystarcza, ale i tak jest CHOLERNIE FAJNIE! Zmarźlaki wszystkich krajów, kąpcie się!


Wróćmy jednak do morświna. Był obłędnie różowiutki, co pięknie podkreślały białe kąpielówki i biała czapka (czy może czepek?) Zaobserwowałyśmy go w drodze powrotnej, niestety nie mamy zdjęcia, ciężkie idiotki, chociaż pół plaży strzelało sobie z nim focie. Nam jakoś było głupio. Morświn pozował chętnie, przez ładnych parę minut (zapewne stąd kolorek), po czym przy akompaniamencie ochów i achów pięknych pań (i ciut brzydszych panów) żwawo bryknął do wody. Jako dzikie stworzenie nie miał budki ani butków, po prostu rzucił ciuchy na zmrożony piasek i popłynął sobie w dal. Cóż mam powiedzieć? Flondra zzieleniała z zazdrości na widok różowiutkiego morświna J

PS. Jeśli ów Pan jakimś cudem natknie się na mojego bloga, chciałabym zaznaczyć, że powyższy akapit nie miał na celu ośmieszenia go w żaden sposób, porównanie do świnki nie miało nic wspólnego z aparycją bohatera – zostało użyte wyłącznie dla zabawy językowej i z racji barwy ciała, zupełnie oczywistej w tych warunkach, a żartobliwa forma jest wyrazem chorej zazdrości, bo:
- Kurde, ty nigdy nie byłaś taka różowa – skwitowała mnie Aga.
Serdecznie pozdrawiam, Panie Morświnie J

1 komentarz:

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.