niedziela, 17 listopada 2013

Celebrity

Heee hłe hłe! I did it! Wszystko szło pod górkę, a jednak się udało. Ciężko było wstać po wczorajszych Narracjach (3 godziny łażenia, picia piwka przy koksowniku i, niestety, popalania fajek), jakby tego było mało dopadło mnie babskie przekleństwo (jessuuu, ja już chcę być stara!) a na dodatek F2 stwierdziła, że się dzisiaj nie pisze na pluskanie i nie wybiera się z nami. Buu. L

Ale się zawzięłam. Qrde, nie można sobie bez przerwy odpuszczać, bo my tu gadu-gadu, pitu-pitu, i w końcu się wszystko rozejdzie po kościach. Więc mimo nóg włażących do d. przebiegłam się po falochronie na Westerplatte i z powrotem, rozgrzałam się jak należy i od razu mi się zachciało do wody. F2, żałuj. Ciepełko (powietrze 9 stopni, woda też coś koło tego) lekki wiatr i wreszcie jakaś fala! Było idealnie. 


Cienie sławy, blasków zero

A właściwie byłoby idealnie, gdyby nie gapie. Dziś po kościele wyległo na tę miłą plażkę wyjątkowo dużo ludzi. I gapili się, oj, gapili. Niektórzy mają atrakcje w postaci wala butelkonosego walającego się po plaży, inni mają Wisię Wisiowską, pierwszą trójmiejską Flondrę. Żywą, na szczęście. Ktoś mnie nawet komórkował (nie wiem, czy był to film, czy zdjęcie, dlatego wymyśliłam nowe słowo J ). Przez tych ludzi zostałam w wodzie trochę dłużej, niż ostatnio. Wdzięczyłam się i pluskałam, aż mnie lekko zaczęło telepać, ale przecież trzeba było zachować twarz, więc wyszłam spokojnym krokiem z wody, przywdziałam szlafrok, bo tym razem postanowiłam wypróbować, czy sprawdzi się zamiast ręcznika równie dobrze jak na basenie, i…

I dupa. Mnie tu wątroba marznie, a publika nie odpuszcza. Z jednej strony, dziesięć metrów od nas, męsko-damska grupka wgapiająca się we mnie, jakby w życiu nie widzieli mokrej kobiety, z drugiej strony starsi państwo z pieskiem i komórką. A spróbujcie się przebrać z jednoczęściowego kostiumu tak, żeby nie zaświecić choćby jednym półdupkiem. Awykonalne. Ludzie są żenujący. Martwe walenie oglądać, cholera, a nie mi tu komórką w półdupek. Po kilku wygibasach wqrwiłam się ostatecznie i pomaszerowałam w szlafroku na parking, do auta, żeby spokojnie zmienić majty. To dopiero był widok.

A morał z tego taki, że trzeba koniecznie zrealizować pomysł kupna budki plażowej. Będzie ciasno, ale własno. I obyczajnie.

Co do szlafroka, rzeczywiście się sprawdza, choć przebierania nie ułatwia. 

Dalajlama

4 komentarze:

  1. Kurde, jednak wlazła! Ja rano nie byłam w stanie..:). Za to wieczorkiem nad morzem z psiskiem bieganko i piękna prawie pełnia:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, szkoda, że Cię nie było. Ja też rano myślałam, że dupa z tego będzie, ale się zawzięłam :) A pogoda miodzio, faktycznie, i księżyc też :)

      Usuń
  2. Fajny masz szlafrok! Kolor bardzo w moim typie :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję, trochę przełamuje plażową burość :)

      Usuń

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.