poniedziałek, 25 listopada 2013

Stogi

No i wyszła nam kolejna akcja. Powietrze około 9 stopni, woda 8,5. Aż jestem zdziwiona, że od kiedy wymyśliłam sobie to całe morsowanie, udaje mi się wykąpać raz w tygodniu, z jednym wyjątkiem. Wczoraj załapała się też na pluskanie Flondra 2, a do towarzystwa miałyśmy Panią Gosię, potencjalną Flondrę 3, która jakoś ciągle nie daje się zamoczyć. W pewnej chwili spytała nawet: 
- Ale wy się naprawdę chcecie kąpać?
- A co, nie wierzysz?
- Nie, no, wierzę, ale oglądać na zdjęciach to co innego, niż tak tutaj stać…
Ale dzielnie stała, strzelała fotki i mamrotała pod nosem „krejzolki”. Trochę nawet zmokła, bo padało.

To jak, robimy to? (fot. M.I.)

Kąpiel była ekspresowa, bo jakoś wyjątkowo zimna woda była, czy co ;) Wiem, miałam nam mierzyć czas, ale tym razem nie było co mierzyć. Ważne, że kąpiel zaliczona. I podobało mi się bardzo, co powiedziała F2, kiedy stwierdziłam, że jeszcze jesteśmy cieniasy z tymi kąpielami: 

- Nie jesteśmy żadne cieniasy. Jesteśmy zajebiste. 


Wycieranie płetw. (fot. M.I.)

Gdańsk Stogi

Tym razem byłyśmy na Stogach. Dla mnie to nieomal dziewiczy teren. Owszem, na stogowej plaży byłam ze dwa razy, ale zawsze jakoś w tak zwanym sezonie, przez co zraziłam się skutecznie widokiem tandetnych bud, obrzydliwych kempingów, tłumami oszalałych plażowiczów i drogim parkingiem. Ble. W mniej „zaturystowanych” porach roku się tam nie wybierałam, bo jako element napływowy w Gdańsku byłam ostrzegana, że można tam dostać w czerep. I zapewne ryzyko jest, sądząc po ilościach półlitrówek walających się po wydmach i lesie.

F2 zaciągnęła nas spory kawał od pierwszego wejścia i nagle okazało się, że jestem na olbrzymiej, pustej plaży z prawdziwymi wydmami, bez żadnych bud, bez tłumów, z nielicznymi biegającymi ludkami, malutkimi na horyzoncie. Ludki od czasu do czasu przebiegały koło nas, ale zajęte bieganiem miały w nosie dwie mokre wariatki. Sympatycznie J Zapewne wpływ miała też pora dnia – udało nam się dotrzeć nad wodę trochę po dziewiątej rano. I z całą pewnością należy to doświadczenie powtórzyć.

Ładnie było.

Dla rozgrzewki po kąpieli był jeszcze półlegalny spacer po wydmach i nawet widziałam mikołajka nadmorskiego, he. A potem spacer po lesie, gdzie widziałam półlitrówki i pampersy, he.

Prawie jeżowiec. Nie mikołajek.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.