Hmm, otóż właśnie minął mi
pierwszy weekend bez flondrowania. Się nie złożyło. Możliwość niby była
w poniedziałek przy okazji wycieczki do Rzucewa i nawet miałam ze sobą sprzęt,
ale okazało się, że Zatoka Pucka zupełnie nie sprzyja. W tej sięgającej kostek,
zarośniętej zielskiem i pełnej meduz sadzawce jakoś zupełnie nie miałam ochoty się
taplać. Może nadaje się toto do Marszu Śledzia, ale raczej nie do Taplania
Flondry.
Nic nie szkodzi. Zmarzłam i tak, wyjątkowo, mimo żwawego marszu po niesprzyjającym terenie - nastawiłyśmy się z Agą na spacer plażą (z przygodami, owszem, jak to w Rzucewie, niemniej plażą), ale okazało się, że z plaży zostało w porywach z pół metra. Sadzawka połknęła wszystko. Miejscami trzeba było się nawet przedzierać przez krzaki i bagienka.
No więc, zmarzłam tak czy siak,
pewnie dlatego, że z krajobrazu ktoś wyssał całą energię. Było tak Zen, że aż
Za Zen. Co widać na załączonych obrazkach. W sumie fajna wycieczka. A co ma
wspólnego z blogiem? Hmm… Uznajmy, że eksperymentalnie stwierdziłam brak
warunków do morsowania w miejscowości Rzucewo nad Zatoką Pucką.
Niemniej, bardzo miły i owocny jesienny spacer. Aż szkoda by było zaburzać tę toń moim chlapiącym się cielskiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.