czwartek, 7 listopada 2013

Zamiast kawy

W taki dzień, jak dziś… Okej, dziś wiecie wszyscy, o czym mowa, ale dla potomności wyjaśnię: szaro, buro, 6 stopni, mokra zawiesina w powietrzu, 995 hektopaskali, o wpół do trzeciej po południu siedzę przy zapalonym świetle, obłożona kotami, które nie wykazują oznak życia, klnę na zmarznięte stopy i zazdroszczę wszelakim budowlańcom i leśnikom, a nawet roznosicielom ulotek, że mają ruchliwą pracę i nic ich nie zmusza do siedzenia na tyłku i myślenia. Żebym chociaż była jakąś urzędniczką, mogłabym się kimnąć nad klawiaturą i nikt by nawet nie zauważył…

Dobra, powyższy akapit oczywiście jest z założenia przewrotny, przedstawicielom wymienionych profesji nie zazdroszczę (z wyjątkiem leśników) i absolutnie nie twierdzę, że mają lekko czy że nie muszą myśleć. Lekko miałabym ja, gdyby nie jeden drobiazg: moja praca wymaga skupienia i weny, a kiedy za oknem mamy coś takiego, o wenie i skupieniu można sobie co najwyżej napisać na blogu. Bez skupienia i weny moja praca nie jest żadną pracą, tylko tępym gapieniem się w robaczki na ekranie. A przy moim ciśnieniu (w chwilach wielkiego wzburzenia 100/60) w taki dzień jak dziś ocieram się o udar niedokrwienny, śpiączkę i śmierć mózgową. I znikąd pomocy…


Jak się ratować? 

Każdy normalny człowiek w takich okolicznościach napiłby się kawy. Jestem raczej normalna (hmm…) więc piję – czwartą. Nie bardzo wiem po co, bo skutek żaden, nie licząc ganiania na siku, ale piję, bo ludowa mądrość głosi, że należy pić kawę, kiedy człowiek jest senny. Można ewentualnie przejść na zieloną herbatę, guaranę, yerba-mate i takie tam, ze skutkiem jak wyżej, aż do pojawienia się drżączki kofeinowej, bo na pewno nie jasności umysłu. To już nie ten etap. Inna grupa „normalnych” zaopatrzy się w napoje energetyzujące, ale to niesmaczne, niezdrowe, drogie, tuczące i na dodatek gazowane – czyste świństwo (piszę tak, bo to blog o zdrowym trybie życia; nie mogę przecież napisać, że marzę o cudownej, wąskiej puszeczce, która tak dobrze leży w dłoni, tak miło psyka przy otwieraniu… Nie. Nie pójdę do sklepu. Bo wiem, że i tak nie zadziała).

Dobra, powyższy akapit też był przewrotny, bo to, co w nim stoi, to stare nawyki, które powoli próbuję wyplenić. Znam o wiele lepszy sposób niż opisane, gwarantuję jego skuteczność, brak negatywnych efektów i zerowe ryzyko przedawkowania – w odróżnieniu od dużych dawek kofeiny, po których może się zdarzyć, że owszem, będziemy chodzić po ścianach, ale dopiero w nocy.

No więc, najpierw trzeba się spocić. Najlepsze byłoby bieganie, czy jaką tam uprawiacie dyscyplinę sportu, ale nie zawsze się da, nie zawsze się chce, nie zawsze można to akurat pogodzić z rytmem treningów. Spoko. Obejdzie się bez tego. Wystarczy stacjonarnie pomachać hantlami (czy choćby butelkami z wodą), przebiec się w miejscu, porobić brzuszki, przysiady, skłony – jakiekolwiek ćwiczenia, które rozgrzeją wam ciało i trochę podniosą ciśnienie. Dla osób, które akurat są w robocie: jeśli koledzy pukają się w głowę, można się z tym schować w łazience, bo parę minut wystarczy, i to w wersji light, bez pocenia. Daje efekt na całkiem długą chwilę. To oczywiście żadne odkrycie, bo wiadomo nie od dziś, że ćwiczenia fizyczne pobudzają. Niby takie to oczywiste, ale kto stosuje w praktyce? Łatwiej zalać piątą kawkę…

Programu część druga, dla tych, którzy akurat mają niedzielę, albo, jak ja, pracują w domu. Otóż, należy się szybciutko rozebrać, wejść pod prysznic i odkręcić zimną wodę. Kierując strumień na siebie, naturalnie, bo polanie ściany nie zadziała. Po chwili wrzasków zakręcamy wodę, wycieramy się energicznie do sucha, ubieramy – i już J

Cała historia trwa maksymalnie 15 minut, jest stuprocentowo skuteczna i daje długotrwały efekt: w moim przypadku jakieś dwie godzinki jasności umysłu i dobrego humoru. Że awykonalne? Ja tam nikogo nie zmuszam... ;)

A tu na pociechę kawałek prawdziwej plaży 
nad prawdziwym morzem 
w prawdziwym słońcu 
przed prawdziwą burzą. 
Tak, to Bałtyk. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi trollu, tutaj TEŻ będzie moredracja, więc się nie fatyguj.